Październik dobiega końca. Za oknami szaro, buro i ponuro. Żeby nieco poprawić sobie humor, przeczytajcie recenzję jednego z lepszych filmów tego lata: Mission Impossible - Rogue Nation.
Od
dawna wiadomo, że nic w Hollywood nie sprzedaje się tak dobrze jak filmowe
sagi. Widzowie kochają poznawać nowe losy ulubionych bohaterów. Dlatego na
ekranach do dziś goszczą postacie pokroju Ethana Hunta. Agent tajnej agencji
rządowej IMF po raz kolejny musi stawić czoła grożącej światu zbrodni. Tym
razem, chęć rozsiewania terroru ogłosił Syndykat – armia zbuntowanych agentów.
Jednak nie tylko oni będą deptać Huntowi po piętach. Dyrektor CIA, Hunley, ma
już dość wybuchowych wojaży agenta. Wystarczy tylko wspomnieć, co stało się z
Kremlem w poprzedniej odsłonie serii. W starciu z groźnym przeciwnikiem, Hunt
może więc liczyć tylko na pomoc oddanych przyjaciół – speców od komputerów
Benjiego i Luthera, agenta IMF Williama Brandta, oraz zabójczej femme fatale
Ilsy Faust.
źródło:http://1.fwcdn.pl/ph/50/48/655048/588961_1.1.jpg
Reżyser
Christopher McQuarrie dobrze wie, czego oczekują widzowie kina akcji. Po
zaskakująco udanym „Jacku Reacherze”, przenosi swoje wyczucie na grunt „Rogue
Nation”. Widzowi ciężko oderwać oczy od kolejnych scen pościgów w egzotycznych
plenerach (tym razem w Maroku, Wiedniu i Londynie), strzelanin czy walk wręcz z
dwumetrowymi najemnikami. Nie sili się na jakiekolwiek uzasadnianie wyczynów
bohaterów filmu, kompletnie ignorujących kolejne prawa fizyki. Za przykład
niech posłuży scena, w której Ethan Hunt, uczepiony kadłuba startującego
samolotu, próbuje dostać się na pokład. Scena była kręcona bez pomocy
kaskaderów czy efektów komputerowych. Tom Cruise jest prawdziwy. Samolot też. W
dobie wszechobecnego CGI ten karkołomny numer robi spore wrażenie.
Robią
je też aktorzy. Tom Cruise tak dobrze czuje się w roli Ethana Hunta, że mógłby
ją odgrywać przez sen. Alec Baldwin w roli dyrektora CIA przypomina starego,
dobrego Jacka Ryana z „Polowania na Czerwony Październik”. Zaś na największe uznanie zasługuje grający
Benjiego Simon Pegg. Jego postać została znacznie rozbudowana, co pozwala w
pełni docenić jego talent, zarówno dramatyczny, jak i komediowy. Wrażenie robi
Rebecca Ferguson w roli Ilsy – jest to bodaj pierwsza postać żeńska w historii
serii dorównująca Huntowi w walce. Szkoda, że w porównaniu z tymi postaciami
tak słabo wypadają pozostałe. Zarówno Jeremy Renner (Brandt) jak i Ving Rhames
(Luther) nie mają w filmie zbyt wiele do roboty. Zawodzi też Sean Harris jako
czarny charakter Lane.
„Mission
Impossible: Rogue Nation” to kino akcji w najlepszym wydaniu. Christopher
McQuarrie świetnie wyczuł konwencję niezobowiązującego filmu szpiegowskiego.
Jeśli jest to zapowiedź klimatu kolejnych części, to, o jakość serii
zapoczątkowanej niemal 20 lat temu można być spokojnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz