sobota, 17 października 2015

Grubsza sprawa, czyli kilka zdań o kobietach Disneya

Nie od dziś wiadomo, że filmy Disneya księżniczkami stoją. Młode następczynie tronu z wytwórni Myszki Miki stały się swego rodzaju szablonami osobowości. Najnowsza pretendentka do tego zacnego tytułu zwróciła moją uwagę na pewną dość delikatną sprawę. 

Kiedy na początku października Disney oficjalnie przedstawił światu Moanę, byłem bardzo podekscytowany, zresztą podobnie jak większość dzieciaków. Po sukcesie jaki odniosła "Kraina Lodu", ciężko byłoby stworzyć równie pełne i ciekawe postaci jak Anna i Elza. Dlatego kiedy zobaczyłem poniższe zdjęcie, podskoczyłem i fiknąłem koziołka: oto w końcu jest.... księżniczka Disneya, która nie podlega współczesnym standardom urody. Oto postać, która nie jest jedynie wieszakiem na ubrania, modelem dla producentów lalek Barbie. Po raz pierwszy otrzymaliśmy księżniczkę będącą co nieco przy kości i...zaraz, co? To ta po lewej?

                                                   Księżniczka Moana (z lewej) i jej kompan Ma'ui (z prawej)
                                          źródło:https://www.yahoo.com/movies/disney-unveils-its-newest-princess-with-a-first-171650780.html

To, co napisałem powyżej, pojawiało się w co drugim komentarzu pod artykułem o Moanie, a nawet częściej. Oczywiście, miało to brzmieć żartobliwie i niewinnie, ale w moim odczuciu wskazało na pewien problem. Takie żarty nie biorą się znikąd. 

Czy pamiętacie może jakąś księżniczkę Disneya, nie będącą jak to sformułowałem wyżej "modelem dla producentów lalek i wieszakiem na ubrania"? No właśnie. Nawet wspomniane Elza i Anna, mimo oczywistych zalet i silnych osobowości, wpasowywały się w ów "wieszakowy" trend. Nie wmówicie mi, że kiedy już przestaliście śpiewać z  Elzą "Mam tę moc", nie pomyśleliście sobie: "Rany, ale ona chuda".  

Królowa Elza z "Krainy Lodu"
                    źródło:http://images6.fanpop.com/image/photos/36200000/Elsa-the-Snow-Queen-image-elsa-the-snow-queen-36269651-1920-800.png

Ta kwestia przejawia się w filmach Disneya od lat. Rodzice pieją z zachwytu nad tym, jakie to ważne wartości wpajają ich pociechom postaci Roszpunki, Meridy czy w końcu bohaterek "Krainy Lodu". Nie zmienia to faktu, że owe wartości są opakowane w niemożliwy do osiągnięcia ideał piękna. 

Co jakiś czas ktoś zamacha gniewnie pięścią. Tak było. kiedy na oficjalnym zdjęciu wydanym przez wytwórnię Disneya księżniczka Merida zaczęła bardziej przypominać bywalczynię mediolańskich wybiegów niż szkocką dziewuchę. Jednak kiedy królowa Elza obnosiła się z talią która wprawiłaby w zakłopotanie niejedną supermodelkę, wszyscy bili brawo, podziwiając jej niezależność i siłę charakteru. Talia osy była kwestią drugorzędną.  

Nie zrozumcie mnie źle. Wiem dlaczego księżniczki Disneya wyglądają tak jak wyglądają i że ciężko z dnia na dzień zmienić 80 lat tradycji. Jednak mam nadzieję, że twórcy Disneya kiedyś zrozumieją tę prostą prawdę: idealne wymiary wcale nie są najważniejsze. Dlatego następna księżniczka powinna wyglądać jak ten gość po prawej.   




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz